Organizacja eventów wymaga nie tylko wiedzy i odporności na stres. Niezbędna jest także mieszanka uporu, kreatywności, zmysłu estetycznego oraz pragnienia sięgania po coraz więcej. A czego wymaga praca event directora? Zapytaliśmy o to (i o wiele innych rzeczy) Natalię, która w ostatnim czasie objęła to stanowisko po dwuletnim przygotowaniu w postaci pracy jako event manager.


 

Awansowałaś ostatnio z event managera na event directora. Czy tempo Twojego życia uległo zmianie? Jest spokojniej, a może – wręcz przeciwnie – bardziej intensywnie?

Tak, to prawda – awansowałam, a moje życie od momentu przejęcia nowych obowiązków bardzo się zmieniło. Wcześniej – przykrótką dobę musiałam dzielić na tematy stricte managerskie – czyli zarządzanie własnym eventem, kontakt z podwykonawcami, ustalenia z klientem, kreację nowych rozwiązań i możliwości w ramach własnego projektu, koordynację team’u, kontrolę budżetu, raportowanie, statystyki. Teraz, do tej listy doszły kolejne obowiązki, więc efektywność mojej pracy musiała pójść maksymalnie ku górze. Mam wrażenie, że moje obroty osiągnęły właśnie najwyższą wartość – ale to zdecydowanie mi pasuje. Nigdy nie chciałam biernie przyglądać się światu, a teraz – mam wpływ i wyznaczam kierunki – zatem z przyjemnością praktykuję i obserwuję.

 

Jakie cele stawia sobie event director?

Mam poczucie, że jest ich naprawdę wiele. Jako największy stawiam sobie kontynuację modelu zarządzania Zarządu, który przez dwa lata bacznie obserwowałam i chłonęłam jako ten, który do mnie przemawia i wywołuje u mnie satysfakcję, a także silne przywiązanie do firmy. Chciałabym, by moi pracownicy czuli się w tej firmie tak samo dobrze jak ja czułam się jako manager, a teraz – jako dyrektor. To dla mnie najważniejszy cel, który jest fundamentem zdrowej współpracy międzydziałowej i wewnątrzdziałowej.

Najtrudniejsza część Twojej pracy to…?

Odpowiednie dozowanie czasu pomiędzy wszystko i wszystkich – muszę go mieć wystarczająco na własne projekty eventowe, projekty managerów, plan rozwoju działu, autoryzacje produkcji eventowej, spotkania, delegacje oraz pracowników – i z założeniem, że nikt i nic nie będzie miał poczucia, że tego czasu poświęcam zbyt mało. To dla mnie wyzwanie i jednocześnie duża motywacja. Kieruję się zasadą, że niemożliwe nie istnieje – nie ma rzeczy której się „nie da”. Czasem warto skorzystać z innych narzędzi, niekiedy poświęcić więcej czasu na analizę, nieraz wyjść od innych założeń – jednak cel pozostaje w zasięgu wzroku. Osiągnięcie go, to dla mnie największa frajda i motywacja do dalszych działań.

Jakimi zasadami kierujesz się podczas zarządzania swoim zespołem?

Określiłabym się jako wizjoner z demokratycznym podejściem. Chcę by każdy czuł, że ma wpływ na to, w którym kierunku podąża on i dział, znał założenia i cele jego rozwoju, a także miał świadomość wspólnoty. Pytam: „co o tym sądzisz?” i słucham odpowiedzi, bo chcę by pracownicy wiedzieli, że ich zdanie jest dla mnie ważne. Mówię: „taki jest cel”, ale pozostawiam swobodę w doborze narzędzi. Nie ingeruję w sposób osiągnięcia celu. Rozliczam z efektów.

Wartości, które nieustająco towarzyszą agencji to Rozwój, Samodzielność i Zaangażowanie – to moje wytyczne, do których jestem bardzo przywiązana – bo widzę, że to działa. Podobnie jak do słów Daniela Golemana: Przywództwo nie jest dominacją, lecz sztuką przekonywania ludzi do osiągania wspólnego celu.

Wspomniałaś, że nadal realizujesz własne projekty – co sprawia Ci większą satysfakcję – obowiązki event managera czy event directora?

Realizacja eventów jest moim życiem – ciężko jest mi sobie wyobrazić, że rezygnuję z tej części moich obowiązków, bo zwyczajnie daje mi to ogrom satysfakcji. Chcę dalej kreować, wymyślać, jeździć na montaże, gasić pożary, rozmawiać z moimi Klientami, czuć bliskość deadline’u, cieszyć się z własnych produkcji – to mnie napędza. Z kolei obowiązki event directora to płaszczyzna w której mogę realizować ambicje lidera i mieć wpływ. Odpowiedzialność za event managerów, event executive’ów oraz za pracowników magazynu to rzecz, która mnie po ludzku kręci. Lubię podnosić sobie poprzeczkę – to forma samodoskonalenia. Ani w roli event managera, ani w roli event directora nie pozwolę sobie na niedociągnięcia lub niesprostanie zadaniu. Obie te funkcje pozwalają mi realizować się na zupełnie innych polach.

Plany na najbliższą przyszłość?

Żeby się działo, tak jak dzieje się do tej pory. Jeżeli pozostaniemy na obranym kursie w obecnej prędkości – moje obroty się nie zmniejszą. I tego sobie, jak i całej firmie Creality życzę! 😊